Jesienna przygoda, czyli nocne strachy


Był ponury listopad. 10-lenia Renia nie mogła zasnąć, chociaż popielnik piecyka rzucał ciepłe światło od płomieni, które odbijały się na ścianie, a ogień huczał wesoło. Przeważnie ciepło i szum ognia ją usypiały, teraz się bała. Słyszała dźwięki wydawane wydawane przez meble, które przed zapaleniem w piecu kurczyły się, a od ciepła rozszerzały, słyszała kunę biegającą po strychu i polującą na gryzonie. Za oknem co kilka minut szczekały psy. Sowa huczała na gałęzi starej sosny. Wiatr szumiał i wył w gałęziach bezlistnych już drzew. To wszystko przeszkadzało się spać. Czuła, że coś było nie tak. Za oknem drzewa skrzypiały i coś piszczało pod podłogą. Wiedziała, że w pokoju obok śpią rodzice z małą siostrzyczką, dalej dziadkowie, ale cos było nie tak. Ogień powoli wygasał, robiło się coraz ciemniej, widziała chmury przesłaniające i odsłaniające księżyc w pełni. Kiedy księżyc świecił widziała jak drzewa tańczą na wietrze. Ogień w piecu zgasł, zrobiło się chłodniej, przykryła się na głowę pierzynką. Nagle usłyszała kroki i skrzypienie na drewnianej podłodze. Za lekkie i szybkie na człowieka. Przyszedł jej kotek Miluś, wskoczył na łóżko i wtulił się w dziewczynkę. Już wiedziała co było nie tak. Od kilkunastu dni Miluś spał z nią w łóżku, grzejąc i mrucząc, dziś zasnął w kuchni przy piecu do gotowania. Kiedy w piecach wygasło przyszedł do dziewczynki, gdzie cieplej. Kiedy tylko Miluś się przytulił, Renia usnęła. Nie przeszkadzał jej wyjący wiatr, świecący księżyc, szczekające psy ani hucząca sowa. Śniły jej się wakacje i polne kwiaty na miedzach. Kiedy rano mama budziła ją do szkoły, Miluś ziewnął, przeciągnął się i spał dalej. Wychodząc minęła śpiącego w sieni psa Burka, który całą noc szczekał na podwórku.

Komentarze

Popularne posty